Ciekawe, co to z tego będzie...
Wraz z nastaniem korzystnej aury zabraliśmy się za prace koło domu. Trochę musieliśmy się nagłówkować, jak wypoziomować teren ( zadanie utrudnili nam sami budowlańcy, bo lali i stawiali wszystko "na oko"). No ale cóż - musieliśmy wyrzeźbić coś z tego, co po sobie zostawili. I tak najpierw nawieźliśmy ziemi
potem wkroczyła koparka i zrównała nam pięknie działkę
Jako wiejscy nowicjusze postanowiliśmy korzystać "pełną gębą" z dobrodziejstw tego miejsca i tak do akcji wkroczył pług
Potem glebogryzarka, a zaraz po niej nasz sąsiad z czymś (rozpoznałam z tej maszynerii jedynie traktor, ale wiem, że coś za sobą pociągał ). Zaraz po glebogryzarce zebraliśmy kamienie i zasialiśmy trawę, ale...
Nie walcowaliśmy ani przed ani po sianiu. Dla nas walcowanie oznaczało traktor ciągnący grabki - nie mieliśmy wtedy walca, a baliśmy się, że deszcz ubije nam zruszoną ziemię. Walcowaliśmy więc po wiejsku - kołami traktora. Poza tym po ulewach okazało się, że miliony kamieni zostało na działce (deszcz spłukal z nich ziemię i w końcu dały się rozpoznać).
Ciekawe czy cos nam tutaj wyrosnie, oprócz chwastów oczywiście...
A na deser panorama