Kominowa przygoda
W międzyczasie borykaliśmy się z kominowym syfem. A syf wziął się z tego, że po murarzach pozostał impregnat "Delfin". Pomyśleliśmy - nie od parady był kupiony, a że tuż przed końcem prac murarskich rozstaliśmy się z ekipą kominy nie zostały tym środkiem zaimpregnowane.
W pewną sobotę wdrapałem się na komin i na szczęście przed nocą udało mi się "zaimpregnować" tylko ten mniejszy komin. W niedzielę prawie dostaliśmy zawału, bo fuga z brązowej zmieniła się w ....
Szorowanie "Szopem" do usuwania przebarwień na nic się zdały. Z uwagi na opóźnienia dekarzy w kolejny weekend mieliśmy czas na wymyślenie czegoś nowego. Pozostało zafugować komin na nowo.
Jednak do wyczyszczenia klinkieru trzeba było użyć środka zbliżonego do "Szopa". Kupiłem 2 x droższy, nie pamiętam nazwy, ale na etykiecie wyraźnie było napisane "Po użyciu dokładnie spłukać wodą". Teraz już wiem czemu Delfin + Szop (bez spłukania) dają nalot i dlaczego trzeba dokładnie czytać wszystkie instrukcje obsługi...
Mądrzejszy inwestor