Pośmiałam się wczoraj to Wam opowiem -urzędnicy :)
Jakiś czas temu (około 1.5 miesiąca) złożyliśmy papiery do nadzoru, żeby uzyskać pozwolenie na użytkowanie. Dodam, że nasz kierownik budowy składał je za nas osobiście. Po 2 tygodniach okazało się, że brakuje 2 rzeczy. Z gazowni i z Powiatowego Zarządu Dróg. Gazownię załatwiliśmy w ciągu 24h - da się. Ale "Drogi"...- i tu zaczyna się właściwa opowieść.
Byłam pewna, że protokół odbioru wykonanego wjazdu na działkę podpisywałam. Pani z "Dróg" sprawdziła skrupulatnie (a uwierzcie, bardziej oddanego urzędnika ten nasz urząd chyba nie ma), po czym stwierdziła- TAKI DOKUMENT NIGDY NIE ZOSTAŁ WYSTAWIONY. Wywnioskowałam, że może mi się coś pomyliło, Wszak urzędnik wie najlepiej. Pani powiedziała, że wkrótce odwiedzi nasz wjazd i zrobi protokól. Ok.
Minęły 2 tyg. I nic. No to dzwonimy. "Jutro u Was będę. Po południu będzie papier do odbioru".Nastało popołudnie. I niech się cieszą, że pojechał do nich Małżonek, nie ja. Pani daje papier- a na nim data z 2009 r!!!!!!!!!! Znaczy sie miałam rację. Papier był od dawna u nich, tylko go zapodziały! Dodam na marginesie, że w ten sposób zmarnowaliśmy 3 tygodnie. Ale co tam.
Bajka urzędnicza ma ciąg dalszy. Dzwonimy do nadzoru, że mamy papier a tu informacja -"już od dawna odbiór zaklepany- poradziliśmy sobie bez papierka z "Dróg" i nie jest nam potrzebny, a dokumenty przekazaliśmy kierownikowi budowy." W tym momencie łapy mi już opadły. Goniliśmy za czymś, co obecnie możemy sobie np. wrzucic do pięknego kominka.
I pytanko: a kierownik to nie umie zadzwonić? Pewnie nie, skoro 1,5 tyg temu oderal papiery i nie poinformowal. No to dzwonimy my. I słyszymy: "o, to Pan już wrócił z zagranicy?, nie bylo samochodu pod domem to nie zachodziłem".
Ps. mąż za granicą był-ale tydzień temu wrócił, a samochód cały czas był pod domem, bo na czas wyjazdu małzowinka zostawiła go mnie :)
Kłamstwo ma bardzo krótkie nóżki